akcję, ale w quarte, w skutek czego i lewy bark szanownego profesora moralności publicznej uległ znacznym niedogodnościom. Zaskoczony w ten sposób wbrew wszelkiemu prawu narodów, p. Bąbel przez czas jakiś przycupnął do stołu, licząc na to, że kości ludzkie twardsze są od jakiejkolwiek trzciny, i że jeżeli człowiek przenieść może boleśną stronę podobnej operacji, to najlepiej zrobi, nie podnosząc zgiełku, ażeby do bolesnej nie przybyła i druga strona, zwana publicznym despektem. Uprzykrzyło mu się atoli wkrótce i wołając na całe gardło o pomoc, wybiegł do izby szynkownej, gdzie siedziało już kilku kapotowych mieszczan, mimo dość wczesnej pory.
— Gwałtu, ludzie, ratujcie. Patrzcie, oto mnie, który was bronię od kliki burmistrzowskiej i marszałkowskiej, opada, morduje ta klika przez swoich najętych opryszków gwałtu! Za miesiąc wybory, jak mnie zabiją, to was roztoczy gangrena społeczna! gwałtu!
Mimo tej gorącej allokucji, ani p. Perła z p. Narcyzem nie przestali gromić kryjącego się po za ławki i stoły trybuna ludu, gdzie go dosięgnąć mogli, ani też przedmieszczanie nie objawiali najmniejszej ochoty do pospolitego ruszenia na jego obronę. I kto wie, coby się z nim było stało, gdyby nie żandarm, który
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.