— Proszę pani dobrodziejki — wyjąknął tu p. Narcyz i p. Ćwikalski spostrzegł że rejteruje coraz bardziej ku krzakom nad ruczajem, Wieszczka zaś mówiła dalej:
Rozkosz z duszą dzielić duszę?
Ach, i moje serce bije,
I ja także cierpieć muszę
I cierpieniem tylko żyję!
— Łaskawa pani dobrodziejko.... — stękał Narwański, i był już jedną nogą w krzakach. Ale wieszczka wzniosła w górę tę dłoń, którą go nie trzymała, i wywieszczyła w pełnym zachwycie:
„Powiedz tedy, powiedz, słowo,
Co podniesie nas oboje
W niebios przestrzeń lazurową
Między serafinów roje!
Tam złączeni jednem tchnieniem,
Jednem wspólnem serca drżeniem,
Wiecznie my, a niby nie my
W morzu wesel utoniemy!
Lekki okrzyk, trzask łamanych gałęzi i pluśnięcie wody, przerwały w tej chwili brylantową tkaninę z słodkich dźwięków natchnionej piewczyni. Ćwikalski spojrzał znowu przez szparę — tylko gałązki łoziny chwiały się nad brzegiem, poruszone jakimś gwałtownym ruchem — Narwańskiego już widać nie było.
— Jak babcię kocham, znowu jeden warjat