Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

domość, że nazajutrz mam jechać z wujem do Zaklęsłowic, gdzie już o mojej przyszłości postanowiono.
Zrobiliśmy jeszcze tego dnia parę wizyt, w ciągu których nie wiem, czy Lwowiany i Lwowianki podziwiały więcej juchtowe buty i tubalny głos mego wujaszka, czy on moje maniery i szczególnie, moją francuzczyznę. Dyliżans, którym wyjeżdżaliśmy, odchodził na szczęście w nocy, udało mi się tedy bez przeszkód ze strony wyznawców Mojżesza przetransportować moje pakunki na pocztę, i tak z 50ciu złr., które mi przysłała ciocia, uroniłem tylko 20, które byłem winien w domu gdzie mieszkałem.
Zimno było dokuczliwe, ale przypadkiem wuj skorzystał ze swojej bytności we Lwowie, ażeby sobie sprawić nowe niedźwiedzie, a mnie dostało się dawniejsze jego futro pochodzące z nieznanych mi zwierząt — przypuszczam, że musiały to być sybirskie nosorożce, bo miały skórę niezmiernie grubą i twardą, a ważyły przeszło centnar. W nocy wujaszek chrapał równie rozgłośnie, jak w dzień rozmawiał, i ja drzymałem potrochę, ale skoro stę dzień zrobił, zbudził mię grzmiącym głosem i napił się do mnie wódki z dużej, płaskiej, łykiem oplatanej myśliwskiej flachy. Uczyniłem zadość wezwaniu i połknąłem haust czystego szpirytusu, od któ-