Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

mogę się oświadczyć. Ponieważ w wigilię Bożego Narodzenia były imieniny pani Szczebiotynieckiej. jako Ewy, więc ułożono, że przyjedziemy w wigilję wigilii, nim się goście zjadą, i załatwimy sprawę. Ciocia Ruńcia zaklinała, ażebyśmy broń Boże nie opuścili terminu, bo inaczej wyprzedzi nas Skoczypłocki, który niewątpliwie przybędzie na Adama i Ewę. O to wszakże według wszelkiej rachuby ludzkiej, nie było obawy.
Na tydzień przed świętami, po długich i tęgich suchych mrozach, zaczął padać śnieg, a wuj Michał w przewidywaniu „ponowy“ sprosił zwykłe swoje towarzystwo do Zaklęsłowic. Zjechali się wszyscy, ale o ponowie mowy nie było, bo śnieg sypał bez końca — zasiedli więc do polowania na dziewiątki i ósemki, czekając „okazji“, ażeby się i dzikom coś dostało. Przerażony doznanemi już klęskami i drżąc o moją szczupłą gotówkę której mi potrzeba było, ażeby przyzwoicie wystąpić wobec służby, usuwałem się od tego grona i z nudów zaszedłem na plebanję unicką, gdzie u poczciwego dziekana ze względu na zbliżający się praźnik, który przypadał 23 grudnia, rozpoczął się zjazd familijny i sąsiedzki.
Parafia była dobra, a praźnik w Zaklęsłowicach należał do najznakomitszych — daleko i szeroko — w całej okolicy. Piękne księdzowe