ale nadto i Łąkiewicza. Jeden tańczył walca z hrabianką, a drugi polkę, i obydwaj byli niezmiernie szczęśliwi.
Tyndakowski zrobił oczywiście w parę dni po balu wizytę en forme w domu państwa N., a później dowiedziawszy się, że mają dawać bal u siebie, molestował mię ogromnie, ażebym mu wyrobił zaproszenie. Byłbym może dokazał tej sztuki, ale niewiedziałem, jak się brać do rzeczy, i nie miałem ochoty narzucać się w ten sposób domowi, który i tak już wyszedł po za granice konwencji lwowskiej, tolerując jednego auskultanta na swoich zabawach. W istocie, gdybym się nie był zatrzymał na tej pochyłości. byłbym w końcu musiał zapełnić dom państwa N. całym batalionem moich kolegów — bardzo wprawdzie miłych młodych ludzi, ale niestety zbyt gromadnie występujących w każdem mieście, które jest siedzibą wyższych władz rządowych. Odmówiłem więc Tyndakowskiemu, i nagle — przestał się znów witać ze mną i z Łąkiewiczem, przestał nas poznawać.
Z początku, oddawaliśmy mu piękne za nadobne, i śmialiśmy się z jego fanaberji. W krótce atoli zaszły dwie okoliczności, wskutek których — jak powiada Heine — „u kamizelki cierpliwości naszej pękł ostatni guzik.“
Tyndakowski wyjechał był na parę dni za urlopem do Wiednia. Co tam zresztą po-
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/170
Ta strona została uwierzytelniona.