rabiał, tego nie wiem, to tylko wiem, że... starał się o order! Zapewne podbać mu się to musiało na recepcji“, że niektórzy starsi panowie mieli łańcuszki z wiszącemi u nich miniaturowemi „Koronami żelaznemi“, „Leopoldami“ itp. Ponieważ znaki te, cokolwiek o nich kto mówić może, nie bywają przecież nigdy dawane pierwszemu lepszemu. więc Tyndakowski upatrzył sobie jakiegoś obskurnego potentata, gdzieś na szarym końcu Europy czy Ameryki, który za pewną opłatą nadaje ordery każdemu, co się jako tako wylegitymuje szlachectwem. Udał się do ajenta, zapłacił, poczynił resztę potrzebnych kroków i w parę tygodni po jego powrocie wyczytaliśmy w gazecie urzędowej, że „Ladislaus Ritter von Ślepowron Tyndakowski“ otrzymał upoważnienie zdobienia się kawalerskim krzyżem orderu „Św. Porcjunkuli z Akkomodaty“. Skąd inąd dowiedzieliśmy się, że ciocia jego wraz z wycinkiem gazety, otrzymała od pięknego i pobożnego siostrzeńca swojego list, w którym stało, że wyekspensował się mocno, bo c. k. namiestnik wysyłał go do Wiednia w specjalnej misji, a mianowicie na żądanie bawiącego w Wiedniu króla Nicaragwy i Panamy objaśniał jego ministrowi przedziwnie misterną organizację t. zw. „urzędów pomocniczych“ w Austrji — co uskuteczniwszy ku ogromnemu zadowoleniu obcego monarchy,
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.