mille. Oprócz hrabiego, hrabiny i panny Marji było jeszcze dwoje mniejszych dzieci, i sędziwa pani Mouton, guwernantka Francuska, która wychowywała najpierw hrabinę, a następnie całe jej potomstwo. Ponieważ biedaczka dopiero dwadzieścia pięć lat bawiła w Polsce, więc oczywiście nierozumiała ani słowa po polsku, natomiast, pochodząc z Lotaryngji, umiała nieco po niemiecku. Za pomocą tego drugiego języka porozumiewała się z pokojówką, która także oprócz ojczystej polszczyzny, posiadała język niemiecki — tak, że co do fizjologii obiedwie te osoby mimo różnicy stanowiska swojego, nic sobie nie ustępowały. Zresztą była p. Mouton najzacniejszą pod słońcem osobą, i miała tylko tę jedną wadę że była nadzwyczaj trwożliwą. To też, gdy panna Marja wspomniała, że jeden z moich kolegów, p. Tyndakowski, zasłabł na pomięszanie zmysłów, i gdy p. Mouton, przypomniała sobie, że ten p. Tyndakowski był raz z wizytą u hrabstwa, zapytała mię z trwogą, jakim sposobem objawia się jego szaleństwo.
— Niewiem dokładnie, odparłem, ale mówiono mi, że od pewnego czasu wyobraża sobie, że jest zaproszonym na bal do jakiegoś dystyngowanego domu, i pojawia się tamże o porach dnia jak najmniej właściwych. Jeżeli ci, którzy mi donieśli o jego chorobie, nie przesadzają, to między innemi miał on onegdaj o północy,
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.