gruby, rumiany człowieczek, z ogromną na głowie łysiną. Temu zdałem relację z moich cierpień.
W miarę jak opowiadanie moje rozwijało się, twarz jego, z początku aż do surowości poważna, przybierała wyraz coraz bardziej jowialny, a w końcu, jak gdyby nie mógł dłużej wytrzymać, rzucił się na jedną z ławek i trzymając się za boki. począł zanosić się od śmiechu, ale to aż do łez.
Oburzyło mię to poniekąd, bo przyznam się. że nie widziałem nic humorystycznego w tej okoliczności, iż byłem dotychczas bez objadu, a do tego i w kozie — ale uwagi moje w tym duchu czynione wywoływały tylko nowe spazmy śmiechu u szanownego Eskulapa. Po dłuższym dopiero czasie, przyszedłszy chwilowo do siebie zdołał wykrztusić:
— Jak to, do kroćset, czy pan jeszcze nie pojmujesz? Ach człowiecze, ja, ja jestem Pwllhyll Jones i od kwadransu czekaliśmy na pana z objadem, gdy konstabl przyszedł zawezwać mię do skonstatowania stanu jakiegoś przytrzymanego pijaka. Cha, cha, cha! — Nowe spazmy śmiechu.
Ma się rozumieć, że po tem poznaniu policja puściła mię natychmiast i że towarzyszyłem memu przyjacielowi do jego miłego i z konfortem urządzonego domu na Camden-Hill
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/200
Ta strona została uwierzytelniona.