Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/209

Ta strona została uwierzytelniona.

woławszy go tedy i pokazawszy mu corpus delicti, zapytałem, jakby też te słowa, „śledź garnirowany“ brzmiały w drugim przypadku?
— W drugim przypadku — odparł namyślając się — w drugim przypadku, mosze bic marinowane!
Powstrzymałem się od śmiechu i wyjaśniłem mu, o co mi chodzi, dodając do tego treściwy wykład ortografii i ortoepii polskiej, wraz z napomnieniem, że między ludźmi powinienby przecie nauczyć się mówić po ludzku. Nie tylko wziął sobie to wszystko do serca, ale w jakiś czas potem zasłyszałem, jak w przedpokoju wykładał Arturowi teorję graficznego przestawiania śledzi różnego rodzaju i w różnych przypadkach, Artur słuchał go niechętnie i w końcu mruknął coś w tym guście:
„Co on mnie będzie uczył; co mi za pan; ja nie takich panów widziałem“.
Miałem wszelkie powody przypuszczać, że wyrażony w ten sposób brak uszanowania, odnosił się do mnie, postąpiłem z nim atoli tak, jak postąpiłbym z wycieczką w Strażnicy, tj. nie żądałem wcale satysfakcji. Inni habitués „Zielonego zająca“ tymczasem, którzy znać także byli mniejszymi panami, a nie takimi, jakich widział Artur, i którym on to coraz wyraźniej dawał do poznania w miarę jak mu przybywało najpierw szóstaków, a potem gul-