denów w kieszeni — byli mniej cierpliwymi a w końcu p. Artur stracił posadę. Nie wyszło mu to atoli na złe, bo mając układ elegancki i ubiór przyzwoity, znalazł miejsce w restauracji hotelowej, należącej do pierwszorzędnych w mieście. Jednocześnie gospodarz z pod „Zielonego zająca“, będąc w ambarasie o zaufanego i obrotnego płatnika, dowiedział się ze zdziwieniem, że jego Johann z rozmaitych centów, czworaków i szóstaków, otrzymanych od gości, uciułał już sumkę wystarczającą na złożenie kaucji, wymaganej od płatnika i wynoszącej zazwyczaj tyle, co dzienny dochód brutto tj. od kilkudziesięciu do dwóchset czasem złr. w. a. i więcej. Pod „Zielonym zającem“ wymagania nie były wygórowane, i Johann został płatnikiem najpierw na próbę, a później na dobre.
Po kilku latach niebytności, powróciwszy do Lwowa, zastałem moich znajomych obydwóch na urzędzie płatników. Johann był ciągle pod „Zielonym Zającem“ i poznał mię od razu, nie pozwolił nikomu wyręczyć się w obowiązku zdjęcia ze mnie wierzchnej odzieży, i nie wiedział gdzie mię posadzić, ażeby mi było wygodniej. Artur po różnych, jak się dowiedziałem peregrynacjach, był znowu płatnikiem w hotelu. Ubrany był według najnowszej mody, na ulicy nosił pince-nez, a w sali suwał lakierowanemi stopami po posadzce i spoglądał po ludziach,
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.