w sposób jeszcze bardziej impertynencki od gogów którym usługiwał. Ma się rozumieć, że nie raczył mię poznać — natomiast nie zapomniał przy rachunku swojego zwykłego: „16 a 36 jest 68, a 42 jest reński 35; dwie bułeczki i piwo. razem 1 złr. 98 ctów.“ Johann nigdy nie mylił się w dodawaniu i nie policzył nikomu jednej szklanki piwa więcej niż się należało.
Szczególnie charakterystyczną była różnica w postępowaniu ex-Jasia i Johanna z tymi gośćmi, którzy potrzebują kredytu. Znam ludzi którzy dziś są wysokimi urzędnikami, a którzy będąc jurystami, bezpłatnymi praktykantami lub auskultantami, nie poginęli z głodu, albo nie zwichnęli karjery jedynie dla tego, że Johann, usłużnością i oszczędnością swoją dorabiając się coraz więcej grosza, udzielał im miesięcznego, kilkumiesięcznego, rocznego, a czasem nawet kilkuletniego kredytu, oczywiście na skromne obiady i wstrzemięźliwe kufelki piwa. Zobaczymy że wcale na tem źle nie wyszedł. Ale niechnoby pod „Zielonym Zającem“ pojawił się jaki panicz, kazał sobie i towarzystwu podać kilka butelek szampana, dziczyznę, indyki i t. p. i nie zapłacił? Johann nigdyby tego nie zniósł. Gdyby natomiast jaki biedak niemiał pieniędzy na rosół i sztukę mięsa z jarzyną, to aniby był śmiał udać się do Artura, aniby mu też Artur był pokredytował. Za to, wiem z dobrego źródła,
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.