Mikoły, jednego z najznakomitszych gospodarzy w Isakowcach. Szkoda była znaczna, i zrobiona rozmyślnie i jakkolwiek wiesz, kochany doktorze, że nie jestem tyranem dla moich poddanych, byłbym nie pofolgował w takim wypadku.
— Widzisz, widzisz, mój Mikoła, powiada p. Franciszek — zrobiłeś mi szkodę! Musisz ją teraz zapłacić!
Mikoła, stojący przed gankiem w pokornej postawie, i skrobiący się w głowę, jął na to wywodzić obszerne skargi, że mu żona chora, że ma wkrótce wydawać córkę za mąż, i musi ją „odwianować“, że mu wzięto syna w rekruty, przy ostatniej brance, i nie ma się kim wyręczyć w gospodarstwie — co, nawiasem powiedziawszy, było kłamstwem wierutnem, bo p. Mikoła ma zięcia, a nadto, trzyma dwóch parobków. Zresztą, gdyby i tak było, to jeszcze nie racja paść konie na pokosach, z całą świadomością złego uczynku. Ale Mikoła był za młodu na służbie u Franciszka, gdy ten jeszcze służył pod Napoleonem, i może broić na to conto, co mu się podoba.
— Dobrze już, dobrze, odparł p. Franciszek, niech ci Fedko odda konie, ale musisz mu dać pięć kopiejek, bo te mu się należą.
Nowe narzekania, i nowe skargi ze strony p. Mikoły, na ten temat, że sól niezmiernie
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.