długa i chuda jego postać, w rzymskim stroju wyglądała arcypociesznie u szczytu drabiny, ale byliśmy wszyscy uradowani, że jest ocalonym, i tylko marszałek robił półgłosem różne satyryczne uwagi, w skutek których fraucymer począł się chichotać i rozpierzchł się ostatecznie na wszystkie strony. Z tą samą litością, jaką poprzednio okazał dla sprawnika, marszałek jął teraz rozpaczać nad porucznikiem, że się zaziębi i wołać w głos by mu dano jakie okrycie. Wszyscy rzucili się wykonać rozkaz, ale ponieważ klucznica sprawiła się najprędzej, więc ubrano porucznika w jej salopę w której prezentował się tak, że nawet ja i Franciszek, nie mogliśmy wstrzymać się od śmiechu. Nakoniec dano znać. że udało się stłumić pożar i że rzeczy porucznika znalazły się, porozrzucane w sieni. Wróciliśmy tedy pod dach i niebawem posnęliśmy na nowo. Dopiero nazajutrz przy śniadaniu, dowiedziałem się, że cała ta scena była farsą, umyślnie wyprawioną dla porucznika. On sam zbadał to już poprzednio i miał minę, która nie wróżyła nic dobrego. Na razie wszakże, odwrócił ktoś uwagę naszę zapytaniem, co porabia sprawnik? Nie widziałem go podczas popłochu w nocy i wydelegowano doktora, aby poszedł zobaczyć, czy jeszcze żyje. Niebawem powrócił on i prosił nas, ażebyśmy z nim razem poszli odwidzić pacjenta, który jest umie-
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/56
Ta strona została uwierzytelniona.