pędzącą ku nam dziarską czwórkę i ze zgrabnej dorożki, którą ciągnęła, wyskoczył — oczywista rzecz, tenże sam p. Modest Dynicki, o którym wspominałem poprzednio i którego poznaliśmy u Franciszka. Pokazało się, że jesteśmy na jego terytorjum, i że niepodobieństwem było nieprzyjąć uprzejmych jego zaprosin. Tym sposobem znaleźliśmy się niespodzianie w Młynówce, w gościnie u kawalera. O ile uważałem, Elżusia wcale przyjemnie była dotknięta tym przypadkiem, a gdybym jej nie znał lepiej, miałbym ochotę podejrzywać ją, że namówiła brata, ażeby nas wywrócił właśnie w tem miejscu. Tak zaś jak rzeczy stoją, podejrzywam tylko pp. Modesta i Józefa o spisek na mój dyszel. Już to, jeżeli p. Dynicki chciał, ażebyśmy zobaczyli jego gospodarstwo, to wyznać muszę, że miał się czem pochwalić. Nie widziałem w całym kraju pól lepiej uprawionych, ani piękniejszego inwentarza, ani porządniejszych zabudowań gospodarskich — a masz wiedzieć, że p. Modest objąwszy przed czterema laty majątek po stryju, zastał tylko same rudera, długi, charty i konie wierzchowe. Folwarki były oddane w zastaw lichwiarzom, za bezcen, dwór bez drzwi i bez okien, stawy, przynoszące obecnie parę tysięcy rubli przychodu, zapuszczone od niepamiętnych czasów, a poprzedni właściciel nie mógł dostać w miasteczku funta herbaty, albo i mięsa na
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/62
Ta strona została uwierzytelniona.