Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

on się w jakimś kraciastym kubraku i w butach ze sztylpami i rozmawiał tylko po francuzku, najwięcej o operze i balecie paryzkim i warszawskim. Przytem bawi się p. Ewaryst z angielska w „bałagułę“, wiecznie kupuje i sprzedaje jakieś wózki i konie, grywa w djabełka i w sztosa i pogardza wszystkimi, którzy robią co innego. Zaraz po pierwszym spotkaniu nastąpiło żwawe starcie między nim a Elzusią. odezwał się bowiem z przekąsem o gospodarskich zabiegach p. Dynickiego, a dziewczyna, powiadam ci, palnęła mu na to taką cycerońską orację o obowiązkach obywatelskich, że nie chciałem wierzyć własnym uszom i dotychczas nie wiem, zkąd jej się wzięła ta swada. Józio zawarł z nią widocznie przymierze zaczepno odporne, a ponieważ cała francusczyzna pana Ewarysta nie zdoła pokryć ignoracji, którą jest formalnie nadziany i naszpikowany, więc kłuli go oboje nielitościwie i byliby mamunię i ciocię Tabicką doprowadzili do desperacji, gdyby zacne te matrony zdolne były domyślić się o czem mowa. Nazajutrz ledwieśmy powstawali, pojawiła sie panna Tabicka w naszym hotelu, i rozpoczęła otwarcie swoje swaty. Elżusia rozpłakała się, Józio wyszedł z pokoju, trzasnąwszy drzwiami, a ja także dość zły w głębi duszy, starałem się, o ile mogłem być dyplomatą i uspokoić wszystkie strony. Musisz wiedzieć, że