deus ex machina, pojawił się sam p. Janicki Franciszek.
Sprowadzała go nowina równie niespodziewana jak smutna. Pani Wojnowska, którą nie tak dawno zostawiłem w najlepszem zdrowiu, umarła po kilkudniowej chorobie, wyobraź sobie, na zapalenie mózgu! Bronio w szalonym żalu po niej stracił zupełnie głowę — obowiązkiem przyjacielskim było pojechać natychmiast do niego, pocieszyć go i pomódz mu ile możności. Stanęło tedy na tem, że pojedziemy, ja z Franciszkiem, a Józia i Elżusię p. Dynicki odwiezie do Isakowiec, pod warunkiem, że towarzyszyć im będzie tylko Frania i że moje konie zostaną w mieście. Tak to jeden i ten sam wypadek temu sprawić może niewymowną boleść, a tamtemu radość i uciechę. Podczas gdy biedny Bronio pogrążony był w smutku, p. Modest i panna Elżbieta doświadczali wprost przeciwnego uczucia, a ja także rad byłem, że wymknę się Bińci. Nie jestem nawet pewnym, czyli śmierć pani Wojnowskiej nie wydała mi się zaraz w pierwszej chwili ciężkim wprawdzie, ale bardzo mądrem zrządzeniem boskiem. Dosyć, że rozjechaliśmy się o czwartej popołudniu, młodzież w jednę stronę, a my starzy w drugą.
Tragiczne wypadki opowiedziane piórem namaszczonego poety, w pięknej, uchu schle-
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.