ciszkowi, ale, naturalnie, łatwiej nam było opamiętać się i zebrać zmysły. Zarządziliśmy tedy, co było potrzeba, w ten sposób, że jeden z nas na przemian siedział przy nim, i tulił go jak dziecko do piersi, a drugi tymczasem zajmował się pogrzebem, gospodarstwem, Henryczkiem i ciotką. Niechaj ci jeden szczegół wystarczy, ażeby ci dać wyobrażenie, jak dalece przyjaciel nasz potrzebował tej opieki. Miał nieboraczysko jeszcze jakichś paręset rubli w swojej kasie — sumę tę, po części w workach, a po części w bumażkach, schwycił do rąk, gdyśmy go oderwali od katafalku, i zaprowadzili w najodleglejszy kąt jego „pałacu“. Usiłował ciągle przeliczyć ruble, majacząc coś o jakimś rzeźbiarzu w Rzymie, w którym nieboszczka ongi odkryła nowego Fidiasza, i o tem, że ów signiore musi jej koniecznie wykuć nagrobek z marmuru, bo — nieprzeżyłaby tego, gdyby jej kto inny pomnik postawił. Liczył i liczył, rubli na złote, złote na skudy, a te znowu na liry, i odwrotnie — w tem licho nadnosi jakiegoś sługusa w pończochach, który donosi, że dla pomocników murarza, który przygotował grób na cmentarzu, potrzeba — nie pamiętam już, dwa, czy trzy ruble, i tyle a tyle kopijek. Bronio wybucha nagle w płacz nadludzki, rzuca się na szyję swojemu fagasowi, i zaczyna go błagać, że wprawdzie nie ma już
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.