nie trapiła myśl, że tu musi koniecznie zachodzić jakiś plagjat, tylko nie wyśledzony jeszcze przez żadnego krytyka. Toć plagjaty są istną plagą, prześladującą ludzkość nie od dzisiaj — i w tej chwili np. przypominam sobie, że owe przechwałki, któremi Horacy zamyka 3cią księgę swoich pieśni, znajdują się powtórzone niemal słowo w słowo, w zakońceniu „Metamorfoz“ Owidjusza. Ciekawa rzecz, kto kogo okradł, czy Naso Flaccusa, czy Flaccus Nasona. Co się zaś tyczy moich „Obrazków“ o których aż mi miło wspomnieć w tak dystygowanym towarzystwie starożytnych sanskiulotów — otrzymałem dotychczas same tylko wskazówki, że wspomniane w nich osoby i wypadki znane są powszechnie na Wołyniu. Mówiono mi już nawet, jak się nazywał właśnie marszałek Czarnokoński i że go gdzieś Czajkowski opisał, mam kilku znajomych, którzy znali osobiście porucznika Lizdejkę, ciocię Tabicką i nieboszczkę panią Wojnowską, a co najgorsza, zagrożono mi, że ów p. Borczyński, o którym p. Maciej wyraża się niezbyt korzystnie, ożenił się później i ma już dorosłego syna, który mię niezawodnie wyzwie i zastrzeli za to, że ośmieliłem się rodziciela jego „podać do druku“.
..Jamque opus finivi, quod nec Jovis ira.
Nec ignis, nec edax poterit abolere vetustas.
...Parte meliori mea super omnia perennis astra ferar itd.