szewską, a Mr. Baynard z panną Tompson, zresztą cała historja przeniesiona jest żywcem na grunt angielski, z tą różnicą, że morgi nazwane są akrami, a ruble funtami. Trzech sąsiadów na Wołyniu jest pod pantoflami trzech sąsiadek i wszyscy trzej są na prostej drodze do ruiny — otóż dr. Smollett znalazł trzech skwajrów angielskich, którzy czynią to samo; jak gdyby Anglija mogła ostać się dotychczas i wytargować jeszcze od Turków Cypr, przy takiem gospodarstwie szlacheckiem, dzięki któremu my własnej skóry, od tych, co nas drą, wytargować nie możemy! Ale idźmy dalej. P. Jeżyński spotyka na Wołyniu porucznika Lizdejkę, Litwina, znanego całemu Wołyniowi — więc i p. Bramble robi znajomość z porucznikiem Szkotem, który się nazywa „Lismabago“, ale zresztą podobny jest do tamtego jak jedna kropla wody do drugiej. P. Czarnokoński jest marszałkiem na Wołyniu, a w Anglii został baronetem i pisze się „Sir Bullford“, tylko zamiast sprawnikowi płata figla sędziemu, oczywiście, dosłownie te same figle wołyńskie, które opisuje p. Jeżyński i zakończone tą samą zemstą porucznika. Na Wołyniu, równie jak w całej Polsce, jest zwyczaj, że mężczyźni razem z damami wstają od stołu, otóż u pp. Baynardów Anglicy naśladują w tem Wołyniaków, zapomniawszy, że nie są u pp. Wojnowskich.
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.