wpadłszy utopił się młodzian, ale ja dziś o innej Ekstazie mówić mam zamiar.
Czoło dzisiejszego Klekotowa stanowią oczywiście, starosta i marszałek. Są i inni dygnitarze, ale przy tamtych błyszczą tylko jak złota oprawa około dużych iskrzących się brylantów. Starostą jest hrabia Malowański, ze starej pańskiej rodziny, która może jeszcze za czasów pierwszego Narwańca przybyła w te strony, marszałkiem imć pan Kukurnicki wdowiec podeszłego już wieku, człek stateczny, aczkolwiek nieco ociężały, co stanowi miły kontrast w obec młodzieńczej żywości hrabiego starosty. Podczas gdy hr. Malowański wyraża się nieraz o członkach wydziału powiatowego: „Jabym tych trutniów kijem porozpędzał“: pan Kukurnicki nie zdobyłby się na spędzenie muchy, któraby siadła na nosie kancelisty starostwa, a gdy mu raz na balu szepnięto do ucha, aby poszedł poloneza w parze z panią aptekarzową, jako żoną naczelnika gminy, odparł flegmatycznie: „Kiedy mi się nie chce!“ Złośliwi krytycy, których jak wszędzie, w Klekotowie nie brak, utrzymują, że p. marszałkowi nigdy nic się nie chce, podczas gdy hrabiemu staroście zachciewa się czasem za wiele. Paszkwile te zostawiam, oczywiście, bez odpowiedzi i w ogóle postanowiłem sobie, nie wdawać się w sprawy tych, którzy rządzą i sądzą w powiecie
Strona:Jan Lam - Humoreski.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.