Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

której treści nie powtarzam, postanowiwszy nie wdawać się w interesa prywatne moich bohaterów, więcej niż tego wymaga wątek mojej powieści. Za chwilę, p. Alfred zdążał już do swojego mieszkania, dokąd miał w ślad za nim przybyć p. Aron, w celu dokończenia negocyacyi rozpoczętej pod synagogą. Pół do ósmej biło na zegarze miejskim, gdy przechodząc przez plantacye tworzące spacer publiczny, pan Alfred spotkał p. Trzecieszczakiewiczowę i obydwie jej elewki, z książkami do modlenia, szklankami i bańkami wody mineralnej w rękach.
— Panie, jak widzę, korzystają z przecudnego poranku — przemówił p. Alfred, przywitawszy się z damami.
— Pijemy wodę, ja i Wandzia, a oprócz tego, zimą i latem bywamy zawsze na mszy porannej u OO. Jezuitów. C’est sublime! Nie uwierzysz pan, jak przykładnie, z jakiem namaszczeniem ksiądz Ignacy odprawia służbę bożą! To tak mi pokrzepia duszę, tak ją podnosi do Boga, je ne saurais vous l’exprimer! Szkoda, że pan nie bywa na mszy porannej.
— Owszem, pani dobrodziejko, wracam właśnie z kościoła, ale od Karmelitów. Tam mniej natłoku, mniej może.... roztargnienia.... chociaż niewątpliwie u OO. Jezuitów wszystko odbywa się uroczyściej, poważniej.
— O, wiem ja dobrze, że panowie wszyscy macie des préjugés przeciw OO. Jezuitom, chociaż pan jesteś jeszcze o wiele lepszym od innych pod tym względem. Les Carmes... o, to także bardzo pięknie, bardzo! Tylko, że msza tam bywa wcześnie, o piątej, nieprawdaż? — Tu pani T. rzuciła badawcze spojrzenie na p. Alfreda.
— Jest i druga msza o pół do siódmej i z tej właśnie wracam — chociaż nie prosto. Wyszedłszy z kościoła, nie mogłem oprzeć się pokusie przypatrzenia się naszemu poczciwemu, pobożnemu ludkowi, który garnie się do świątyni z taką gorącą, szczerą wiarą i wynosi z niej ziarno zdrowej nauki. Szczególnie wzruszyła mię jedna staruszka, może już siedmdziesięcioletnia, i trochę niedowidzająca. Niosła ogromny kosz w ręku i mozolnie gramoliła się ze schodów — byłaby z pewnością upadła. Pomogłem jej