Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/082

Ta strona została uwierzytelniona.

wali starej szabli, wyjętej ze skarbca, i znaczyli nią krzyż w powietrzu, na cztery strony świata. Nikogo oprócz nas nie było w kościele, grube cienie ścieliły się po odwiecznych murach, patrzących na nas w uroczystem milczeniu. Mimowoli ukląkłem i zadumałem się, oparłszy czoło o podnóże królewskie. Helena zrobiła uwagę, że czas wracać do hotelu; gdy spojrzałem na nią, zrobiłem uwagę, że miała wyraz zdziwienia w twarzy. Było mi bardzo przykro — tam, gdzie ja czułem się przejętym, porwanym, ja, co przecież także w życiu i nie na wiatr, machałem żelazem, ja co mam lat czterdzieści na karku i łatwe szyderstwo w ustach, tam umysł młodszy, umysł kobiety powinienby chociaż raz doznać czegoś nakształt ekstazy... Cóż robić, nie nauczono jej czuć z własnego popędu, a wielkiego historyka Kryspina nie było przy nas, ażeby uczonem skinieniem głowy dał do poznania, że należy być zachwyconym. W powrocie wszczęła się między nami rozmowa, w ciągu której zrozumiałem powód zdziwienia Heleny. Sądzi ona nas „pozytywistów“ jako ludzi, wprawdzie niepozbawionych „czci i wiary“, za jakich nas przedstawiają Stodolscy, ale jako ludzi bez żadnej wiary, i bez czci dla czegokolwiek. Usiłowałem przekonać ją, że tak nie jest, a wśród tych usiłowań schwytałem ją na tem, że sama nie wierzy, nawet w istnienie Boga. To dało nam powód do dysputy teologicznej, która wznawia się jeszcze ciągle od czasu do czasu. Gmach, z którego składała się niegdyś jej religia, był zbyt misternym i skomplikowanym, wyjęto z niego przypadkiem jedną cegiełkę, i cały runął... Nie wiem, czy udało mi się ją przekonać, namówiłem ją wszelako, że będzie czytała Chateaubriand’a z uwagą. Może on dokaże tego, co mnie się nie udało. Zastanowił ją nieco mój argument, że największe w świecie duchy wierzyły w Istotę Najwyższą, i że nie było między nimi wcale zupełnego ateisty...“
Innym razem pisał znowu pan Tadeusz z Paryża:
„...Opera tutejsza jest w tej chwili tak doskonałą, że chociaż, jak wiesz, nie jestem ani miłośnikiem, ani znawcą muzyki, przesiaduję chętnie w loży całemi wieczorami. Dzi-