Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

ale że go jest godną, i ze będzie mu dobrą żoną. To też potrafiła być uprzejmą dla wszystkich, wielkich i małych, którzy przychodzili składać jej swoje hołdy, i zrobiła na wszystkich jak najlepsze wrażenie.
Zjawił się ksiądz proboszcz, mały, czerstwy staruszek, siwy jak gołąb, a wesoły i facecyonat jak rzadko. Posłano do miasteczka, leżącego o ćwierć mili, po „doktora“, nie do chorego, ale do wiska; szanowny uczeń Eskulapa był bowiem stałym partnerem p. Zameckiego. Pacyenci, nie zastawszy go w domu, posyłali jak w dym do Rymiszowa, co każdym razem niezmiernie irytowało dr. Chimerskiego; utrzymywał bowiem, że kto ma umrzeć lub wyzdrowieć, umrze lub wyzdrowieje bez niego, a wista przecież niepodobna grać z dwoma kołkami. Pani Helena obiecała zaradzić tej niedogodności i jak najprędzej przygotować się do rygorozów z wielkiego i małego szlema, ażeby w razie potrzeby mogła zastąpić dr. Chimerskiego. Oprócz tego powiedziała mu, że nie wierzy w homeopatyę, ani w hydropatyę, i że magnetyzerowie są jej zdaniem oszustami na wielki kamień, a nadto, nim jeszcze wstano od obiadu, kazała podać fajki i cygara i przyznała się, że sama czasem pali ukradkiem. Na tej zasadzie zawiązało się natychmiast przymierze zaczepno-odporne między nią a szanownym konsyliarzem, który nie lubił szarlatanów, a nie mógł pół godziny obejść się bez dymu tytoniowego. Niemniej doskonała harmonia zapanowała także między panią Heleną a księdzem proboszczem, wielkim nieprzyjacielem wszelkich „nowatorów“ religijnych. W istocie, o ile dr. Chimerski nie cierpiał homeopatów i magnetyzerów, o tyle ksiądz Chyżycki, przy całej swojej dobroduszności i poczciwości, był przeciwnikiem OO. Jezuitów i spokrewnionych z nimi zakonów. Pani Helena nadmieniła złośliwie, że ojcowie ci mają w mieście wielkie powodzenie u starych i młodych grzesznic, zacząwszy od tych, które noszą mitrę, a skończywszy na tych, które myją rondle. Ksiądz kiwał głową znacząco i zapędził się poczęstować panią Helenę tabaczką, ale opamiętał się zawczasu. Jednem słowem, po