Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.

czwarty kufel na stole i posiedzenie „klubu“, przerwane na chwilę, poszło dalej zwykłym trybem. Nawiązano na nowo nić rozmowy tam, gdzie ją zostawiono; p. Skryptowicz rozwijał szerokie swoje teorye i popierał je nowemi dowodami, zwracając między innemi uwagę zgromadzenia na to, że mamy w języku naszym własny wyraz na „piwo“, i że o człowieku, który zbyt mocno uraczył się trunkiem, mówimy, że jest „podchmielonym“, a więc, sama już filologia podnosi piwo do rzędu tradycyj narodowych. Dr. Chimerski dodawał do tego jako lekarz swoje uwagi o wpływie jadła i napoju na charakter pojedyńczych ludzi i całych narodów, a ks. Chyżycki urozmaicił dyskusyę kilkoma zabawnemi facecyami, i tak nieznacznie nadeszła uroczysta chwila rozpoczęcia nieodzownych sześciu robrów wista. W tem ćwiczeniu atoli p. Skryptowicz odmówił udziału.
— Nie po to jechałem dwanaście mil w pudle pocztowem, abym tu siedział pod szkłem na werandzie przez cały wieczór. Wolę pójść oglądnąć ogród, jeżeli mi go Helena zechce pokazać.
— Owszem, proszę cię, zwłaszcza, że sama zwiedziłam go dopiero raz i to bardzo pobieżnie.
Podczas gdy tedy „klub“ prowadził dalej swoje urzędowanie, p. Skryptowicz i Helena puścili się w drogę dobrze utrzymaną grabową aleją i wkrótce znikli z widoku. Szli tak czas jakiś, nie mówiąc prawie do siebie — p. Skryptowicz nie lubił bowiem swojej kuzynki, a ona odpłacała mu to równym brakiem sympatyi. Gdy już byli dość daleko od werandy, p. Karol zatrzymał się nagle, zwrócił się ku Helenie i odezwał się sucho:
— Przybyłem tutaj w twoim interesie.
— W moim? — odparła, blednąc. — Myśl, która ją trapiła tak często, a która dziś ustąpiła była miejsca nowym, spokojnym i miłym wrażeniom, wróciła w tej chwili w formie nieokreślonej, dręczącej obawy. Suchy ton mowy Karola miał w sobie coś odejmującego otuchę, coś sędziowskiego, a wzrok, którym patrzył na nią, był nieznośnie zimny i przenikliwy. A jednak, skoro widocznie szukał spo-