Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/100

Ta strona została uwierzytelniona.

pieszczot, i ciągłych dowodów miłości. Nie było rzeczy, którąby lubiła, a którejby ktoś nie starał się uczynić jej przystępną. Lubiła teatr: p. Zamecki korzystał z każdej swojej bytności w mieście, ażeby jak najczęściej zabierać do teatru panią Skryptowiczową wraz z jej dziećmi i Helenką. Lubiła tańczyć — opiekunka urządzała zabawy domowe lub prowadziła panny na wieczorki do znajomych, a rówieśniczki w zawody przystrajały ją i klaskały w dłonie z uciechy, że taka piękna. Poza tem wszystkiem, jak anioł opiekuńczy, przedstawiał jej się p. Zamecki, o którym jej mówiono, że jest jej przybranym ojcem, i do którego lgnęła z całą sympatyą. Mniej lubiła „wuja Karola“, zawsze zgryźliwego, a często opryskliwego. Słyszała, że p. Zamecki miał żonę, ale nie widziała jej nigdy i nieraz była ciekawą poznać ją albo przynajmniej zobaczyć. Nie było po temu sposobności, bo Pan Tadeusz nigdy nie przyprowadzał żony do Skryptowiczów, a gdy z nią przebywał w mieście, poruszała się w sferach towarzyskich, w których nie bywała Helenka. Wszelako, od czasu do czasu, całując ją w czoło, p. Tadeusz obiecywał jej, że kiedyś daruje ją swojej żonie, i że wówczas będzie miała prawdziwą matkę, równie dobrą i kochającą jak „ciotka“ Skryptowiczowa. Helenka zastanawiała się nad tą zagadkową obietnicą, i nad całą swoją egzystencyą, próbowała dowiedzieć się czegoś od ciotki, ale to jakoś nie szło. A potem, szesnasty rok życia upominał się o swoje prawa, i nowe myśli zaczęły snuć się po młodej główce, rugując z czasem wszystkie inne....
....„Zdaje mi się nieraz — pisał p. Tadeusz pewnej wiosny do p. Karola — że blizkim już jest czas wykonania tego prawdziwego coup de théâtre, o którym marzę od dawna. Więcej niż w przeszłym roku, kiedy ci to mówiłem po raz pierwszy, Helena wydaje mi się zmienioną, smutną czasem, jakby niespokojną. Usiłowałem wybadać ją, powiedziałem jej wprost, jaką zmianę w niej spostrzegam, błagałem, jeżeli ją co niepokoi lub trapi, aby mi się zwierzyła. W pierwszej chwili było coś w jej twarzy, jak gdyby wyraz walki wewnętrznej, jestem pewny, że wahała się i nie mo-