tej chwili, daję panu słowo, noga moja nie postanie więcej w domu pańskim. Dziękuję panu za wiadomość i za ostrzeżenie.
P. Karol wyszedł i nie lekko zamknął drzwi za sobą. Przez korytarz przeszedł szybkim krokiem, i z tak zawziętą miną, że przestraszył parę kucharek i pokojówek, które go spotkały. Na pierwszej połowie schodów irytował się jeszcze mocno, ale już mniej, a na drugiej począł rozmyślać. Gdy już był na dole, zatrzymał się i nie mógł wyjść na ulicę.
— Nie, to biedny chłopiec, a wcale przyzwoity i z sercem. Nie pojmuję, czego się tak uniosłem?
I gniewając się na siebie, na schody i na ciemną kamienicę, p. Karol wrócił się na górę. Zastał Wacława siedzącego przy stoliku, opartego na łokciach, z twarzą schowaną w dłonie i oczyma zasłoniętemi. P. Karol miał wzrok bystry, a jeżeli nie wpadł w pasyę, był trochę psychologiem. I domyślił się więc, i spostrzegł odrazu, że Wacław płakał. Fotografii nie było już na ścianie, troskliwie zawinięta w papier, spoczywała w szafie.
— Panie Wacławie — rzekł p. Skryptowicz, wyciągając rękę ku młodemu człowiekowi — ludzie porywczy mogą się gniewać, ale nie trudne między nimi porozumienie. Nie zrozumiałeś pan, z czem tu przyszedłem i nie miałem czasu wytłumaczyć się panu wyraźniej. Przez myśl mi nie przeszło sprzeciwiać się uczuciom i zamiarom, jakie pan możesz mieć względem Helenki. Owszem, poznawszy pana bliżej, rad jestem, że tak dobrze trafiła. A trafiła, bo wiem, że wcale nie jest obojętną dla pana. Chciałem tylko wybadać, jak daleko zaszedł stosunek między wami, a na wszelki wypadek, odwołując się do pańskiego uczucia honoru, i w najlepszej zgodzie z panem, ułożyć, jak często wypadałoby wam widywać się. Ja, co do mojej osoby, nie jestem niewolnikiem względów światowych i nie dbam o nie, ale nie mam prawa rozciągać mego indyferentyzmu na młode osoby, które mi są powierzone. Podaj mi pan rękę i niechaj będzie zgoda między nami, a przedewszystkiem, przyjm pan oświadczenie, że musisz pan bywać u mnie,
Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/119
Ta strona została uwierzytelniona.