Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/137

Ta strona została skorygowana.

powodu. Chciał jeszcze dodać, że gdyby żyła jego pierwsza żona, byłaby wzięła ową dziewczynkę do swego domu, i byłaby ją wychowywała jak najtroskliwiej, ale namyślił się i nie powiedział tego, a rozmowę skierował na inny przedmiot. Ciekawość co do nieznanej wychowanki męża obudziła się jednak na nowo, jak już nieraz przedtem, w umyśle pani Heleny, i ciekawość ta była może jednym z powodów, dla których teraz wezwała Wacława, ażeby jej towarzyszył w przejażdżce.
W czarnej amazonce, w kapeluszu z długim ciemnym woalem, pani Zamecka wyglądała na swojej arabskiej, skarogniadej klaczy, o ile to być mogło, jeszcze piękniej, niż w białej sukni na werandzie. Wacław wpatrywał się od czasu do czasu w jej rysy twarzy jak w niedocieczoną jaką zagadkę, podczas gdy kozak p. Zameckiego jadąc w pewnem oddaleniu za „państwem“, drzymał na siodle, albo spoglądał smętnie na koniec cybuszka od fajki, którą miał w kieszeni swojej kurtki, a której nie śmiał zapalić tym razem. — Bodaj to, myślał sobie, nasz panicz z Kruchówki! On wie, że człowiekowi nudno bez lulki, i zawsze, skoro wyjedziemy za wieś, powiada: Dubyna! Ta zakury sobie lulku, ino trymaj sia z dałeka, bo panią rozboli głowa od twojego tytoniu! Poczciwe panisko! Ej, co tam, dodał w duchu Dubyna, i kiedy go Wacław nie zachęcał do zrobienia sobie zwykłej przyjemności, umilającej przejażdżkę po świeżem powietrzu, zatrzymał trochę konia, skrzesał ognia i za chwilę dymił jak lokomotywa, uważając tylko, ażeby wiatr nie zaniósł woni „bakunu“ ku nerwom „pani hrabiny“, w którym to celu przyzostał się o jakich pięćdziesiąt kroków za nią.
— Czego on się tak wpatruje we mnie jakoś dziwnie? myślała w tej samej chwili pani Zamecka, rzuciwszy okiem na Wacława. Czy mimowoli nie rozpoczęłam z nim homeopatycznej kuracyi? I tu nagle przerwała obopólne milczenie niespodzianym wybuchem spazmatycznego śmiechu, jakim nas czasem zdumiewają kobiety, nie umiejąc później wytłumaczyć jego przyczyny.