Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/138

Ta strona została skorygowana.

Wacław zajęty był właśnie w duchu porównaniem szezegółowem jej rysów twarzy z pięknemi rysami Helenki Grodeckiej. Były to niewątpliwie te same oczy, ocienione długiemi rzęsami, tylko wyraz ich był nieco odmienny. W ogóle, pod względem wyrazu, mimo prawdziwie portretowego podobieństwa, zachodziła znaczna różnica między Helenką a panią Zamecką. Helenka miała ten sam nosek grecki, te same usta, te same włosy, tę samą płeć, jakkolwiek świeższą i delikatniejszą, ale pomimo to, jak głoski w homonimach, chociaż są te same i ustawione w tym samym szyku, inne mają znaczenie w jednym wypadku, a inne w drugim, tak i tutaj, te same szczegóły po bliższem przypatrzeniu się dawały inną całość. Wacław nie mógł zdać sobie sprawy z tego, w czem leżała ta różnica, i myślał o niej w roztargnieniu, gdy nagły wybuch śmiechu pani Heleny przerwał milczenie. Śmiech ten wywołał w nim coś nakształt lekkiego dreszczu, taki był metaliczny, przenikliwy, piękny, ale nieserdeczny, nie taki, jakim śmiech być powinien. Helenka nigdy tak się nie śmiała.
— Zdaje mi się, że odkryłem różnicę — pomyślał Wacław — powstrzymując się w ruchu objawiającym zdziwienie wywołane niespodzianą wesołością pani Zameckiej — ona ma coś demonicznego w składzie ust i w spojrzeniu, czego nie ma Helenka.
— Chachacha! — śmiała się dalej pani Zamecka. — Panie Roliński, jak się panu podoba p. Zgorzelski?
— Nie miałem dostatecznej sposobności... — odparł Wacław zakłopotany.
— Ale czy uważałeś pan jedną rzecz? Czy uważałeś pan, że pana Zgorzelskiego nie podobna namówić, ażeby usiadł inaczej, jak tylko plecami do ściany, i to broń Boże, nie przed zwierciadłem?
Wacław widział p. Alfreda tylko raz w życiu, przez dziesięć minut, i nie mógł zrobić tego spostrzeżenia, wymagającego dłuższych studyów nad metodą, której trzymał się p. Zgorzelski przy siadaniu. Ponieważ atoli spostrzeżenie to było już zrobione, nie wypadało jak tylko wyrazić coś na-