Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/153

Ta strona została skorygowana.

ciła po niejakim czasie i wręczyła mu książkę, którą mu przyrzekła.
— Niechaj się pan buduje, i niechaj pan uważa, ażebyś pan nie pogubił kartek, bo niektóre z nich wypadają.
P. Alfred przyrzekł wypełnić to polecenie jak najściślej, pożegnał się i wyjechał.
Za wsią otworzył książkę, którą trzymał w rękach, jak gdyby się obawiał, że się rozleci. Nie była to powieść w dwóch tomach, ale jakaś francuzka książka in quarto z rycinami, opisująca różne luźne typy i charaktery, nie zaś małżeństwo przez ośmset stronic używające niezakłóconego niczem szczęścia domowego. Zapewne pomyliła się pani Zamecka. Pan Alfred przeglądnął to dzieło pilnie przy świetle księżyca i znalazł w niem dwie kartki, które wyjął i włożył do pugilaresu, przypatrzywszy im się dokładnie. Ścisłość historyczna zniewala mię nadmienić, że kartki te nie zawierały humorystycznych rysunków, chociaż były bardzo pięknie sztychowane. Jedyną ich humorystyczną stroną było zawarte na nich zapewnienie, że pewien bank, o którym wiedziano powszechnie, iż nie uskutecznia swoich wypłat brzęczącą monetą, wypłaci okazicielowi srebrem wyrażoną tam sumę pieniędzy. P. Alfred uśmiechnął się gorzko, rozpamiętując prawdopodobnie, jak można obiecywać tak seryo coś, co nigdy nie nastąpi, poczem zaczął się przypatrywać trzeciej, mniejszej znacznie karteczce, która znajdowała się w książce. Zawierała ona drobnem pismem te słowa:
„Bądź u Drozdowskiej i dojdź koniecznie, co się stało z tem dzieckiem. Staraj się być u Karola, albo w inny jaki sposób zobaczyć dziewczynę, która jest u niego, a którą Zamecki nazywa swoją wychowanką. Mam podejrzenie które niepokoi mię prawie tyle, co twoja sprawa z Bergerem. Przypomnij Gomułowiczowi jego obietnicę, że znajdzie katolika, który da pieniądze. Daj mu ile zażąda, byle zrobił interes. I tym razem przynajmniej nie graj w karty, albo jeżeli przegrasz, nie płać. Powiedz mamie, że nie dam ani grosza dla Urszulanek, ani dla Niepokalanek, bo nie