Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/192

Ta strona została skorygowana.

własnym drobiazgiem, a już to, moja kochana, jakkolwiek wszystkie dzieci są bardzo lubemi stworzeńkami, to swoje zawsze najmilsze sercu. Oto widzisz, chciałem prosić cię o radę i pomoc w moich kłopotach, i jeżeli pozwolisz mi moment posłuchania, i jeżeli panna Wanda nie weźmie mi tego za złe....
— Służę ci — odparła p. Zamecka, odchodząc z Karolem w aleę ogrodową, podczas gdy panna Wanda, powiedziawszy: „Bardzo proszę“, została z ogrodniczką.
P. Skryptowicz trzymał się dokładnie instrukcyi p. Tadeusza i według niej opowiedział p. Zameckiej swoje kłopoty z Helenką.
— A, więc to jest owa tajemnicza wychowanka, o której słyszę od tylu lat, i której nigdy nie widziałam! Sierota z czasów rzezi tarnowskiej, powiadasz?
— Rodzice jej i krewni padli ofiarą rozbestwionego motłochu, podczas gdy ją ocaliła i chowała czas jakiś przywiązana piastunka. Ale gdybyś ją widziała, nie wspominaj jej o tem, ukrywaliśmy przed nią dotychczas jej pochodzenie. Tego rodzaju tragiczne wspomnienia lepiej jeżeli nie zatruwają młodej duszy goryczą.
— Bardzo słusznie postąpiliście. Cóż okropniejszego, jak stracić rodziców w ten sposób!
— O, są jeszcze okropniejsze sposoby, dzięki którym nie miewa się rodziców. Ale nie o tem mowa. Co sądzisz o moim projekcie, sprowadzenia Helenki tutaj, dokąd uciekł jej najmilszy?
— To... wcale nie zła myśl — odparła pani Helena, zamyśliwszy się głęboko. — Czy więcej nie miałeś mi nic do powiedzenia?
— I owszem — odparł p. Skryptowicz. — Powiem ci nowinę. Pan Alfred Zgorzelski, po ośmioletniej przerwie, znowu rozpoczął handel cudzemi wekslami. Czy dałaś mu znowu twój podpis?
— Mój podpis? — zawołała p. Zamecka pogardliwie. — Nie mam żadnych stosunków z p. Zgorzelskim i gdyby nie upór Tadeusza, nie śmiałby on nawet pokazać się w moim domu!