Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/197

Ta strona została skorygowana.

pan Tadeusz z panem Karolem postępowali o parę kroków za nimi.
— Jakże wypadła wasza konferencya? — zapytał pan Zamecki półgłosem.
— Doskonale. Porozumieliśmy się zupełnie.
— Więc zgadza się, by Helenka przyjechała tutaj?
— Podejmujemy się nawet wyswatać ją, za kogo zechcemy.
— I nie domyśla się niczego?
— Nie. Chociaż, gdy ją zobaczy, niepodobieństwem jest prawie, ażeby się nie domyśliła. Chacha, ci co piszą o dziedziczności charakterów, mieliby tu nielada zagadkę do rozwiązania. Nie było jeszcze większego podobieństwa rysów i figury między matką i córką, a mniejszego podobieństwa w usposobieniu między rodzicami a dzieckiem.
Wizyta p. hrabiego przeciągnęła się do wieczora, a pobyt p. Karola do drugiego dnia. Odbyło się posiedzenie klubu, podczas którego pan Skryptowicz usiłował nawiązać dobre stosunki z Wacławem, ale nie zdołał wykrzesać z niego nic, oprócz zimnej grzeczności. Raz tylko, gdy mu powiedział, że jego elewki bardzo były zasmucone jego odjazdem, i że kazały go pozdrowić, p. Wacław zarumienił się mocno i stracił kontenans, ale wnet zabrała go pani Zamecka, ażeby jej towarzyszył w przejażdżce konnej. Wycieczka ta była dłuższą niż zwykle, oddalono się prawie o pięć ćwierci mili od Rymiszowa. Pani Zamecka zatrzymała jakiegoś wieśniaka, wracającego z pola, i zapytała go, jak się nazywa wieś, którą widać było w niejakiem oddaleniu. Kruchówka, brzmiała odpowiedź.
— A dziedzic Kruchówki, czy jest w domu?
— Nie, niema go jeszcze, ale jutro mają konie pójść po niego na stacyę.
Po tej rozmowie zawrócono wierzchowce i za pół godziny wrócono do Rymiszowa.
Nazajutrz p. Tadeusz z p. Karolem ruszyli do miasta. Pierwszy z nich był w doskonałym humorze i opowiadał, jak Helena mocno zadowoloną jest z nowej towarzyszki,