Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/199

Ta strona została skorygowana.

pokrytego ziemią, porosłego trawami. Tu i ówdzie sklepienie zarysowało się było, urwało i pochyliło od pęknięcia granatu, rzuconego z tureckiej haubicy, ale nie runęło. W dziedzińcu, naprzeciw bramy, mur jak gwoździami, nabity był kulami działowemi, wystrzelonemi według wszelkich wskazówek oczywistości, z oddalenia nieprzenoszącego kilkudziesięciu kroków. Snać kiedyś, nim wiele pokoleń spokojnie złożyło kości swoje w cmentarzach, twardsi od dzisiejszych ludzi walczyli o posiadanie tego miejsca. Kto nie widział takich murów, i takich śladów boju, niechaj zwiedzi zamczyska nad Strypą, nad Seretem, Zbruczem i Smotryczem, a później niechaj oglądnie warownie Metzu, i niechaj mi powie, gdzie bliżej śmierci spozierano w oczy? Dosyć, że mury Rymiszowskiego zamku w tym stanie przetrwały parę wieków, a dziedzice Rymiszowa postawili sobie dwór u podnóża zamkowej góry, i mieszkali tam, rodzili się, żenili i umierali wśród ścian z pruskiego muru, pod sufitami z belek i tynku. Dopiero panu Tadeuszowi, człowiekowi nader pozytywnemu i nader pieniężnemu, przyszła fantazya zrestaurować starą ruderę. Najprzód tedy, kazał uprzątnąć gruzy, dotarł do poziomu pierwotnej budowy, rozpatrzył jej plan, i takim nakładem, który byłby wystarczył na kupienie niejednej wioski w okolicy, z podartych kulami ruin odtworzył zamek, od którego pradziad i prapradziad jego, i wielu jeszcze prapradziadów, zwało się „Zameckimi“. Nie był to wszakże dziedzic imienia, któryby szukał sławy i odznaczenia w spadku po przodkach. Owszem, ile razy chciano mu pochlebić wspomnieniem, że jeden z jego praojców zarąbał komtura krzyżackiego pod Grunwaldem, pan Tadeusz kiwał głową i opowiadał, że prawnuk tego praojca u Żółtych Wód pierwszy drapnął z pola bitwy, i że to jest faktem nierównie autentyczniej stwierdzonym, niż owo porąbanie komtura. W ogóle, kto słuchał pana Tadeusza, i kto przypatrywał się jego praktycznemu działaniu, tego nielada uderzać musiała sprzeczność między tym oczywistym brakiem pietyzmu dla wszelkiej tradycyi dziedzicznej, a troskliwością, z jaką nad wchodem do zamku zakonserwowano