Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/222

Ta strona została skorygowana.

stawić się jej u państwa Karolów. Przyznam ci się, moja duszko, że miałem i mam ochotę postąpić z nim tak, jak Karol, i wzbogacić jego wspomnienia jeszcze jednym „zaszczytem“.
— Zrób to, drogi Tadeuszu, zrób, tylko pozwól, niech pójdę i zabiorę panny do ogrodu! Ta nieszczęśliwa Wandeczka nie przeżyłaby tego ciosu. Nie uwierzysz, jak jest w nim zaślepioną. Jestem pewną, że choć jej ta nasza wychowanka opowie wszystko, co się stało, nie zmniejszy to bynajmniej jej uwielbienia dla Zgorzelskiego.
Pani Zamecka musiała zachęcić pannę Wandę do czytania romansów pani Sand, skoro tak śmiało stawiała podobne twierdzenie. Zastanowiło ono p. Tadeusza.
— Tak sądzisz? — odparł. — Ha, być może. Ale w takim razie... nie radbym rozmawiać się ze Zgorzelskim, czuję bowiem, że nie rozmówilibyśmy się grzecznie. Zirytowała mię jego bezczelność. Wiesz co, moja duszko, zastanów się najpierw, czy nie lepiej by było, gdybyś opowiedziała Wandzi, co się stało, a gdyby jej to nie odjęło ochoty oddania ręki p. Alfredowi, wyręcz mnie i rozmów się z nim sama.
— Cóż ja mu powiem?
— Co? Poczekaj. Nie wiesz przypadkiem, w jakich to interesach on jeździł do miasta? Wszak mówiłaś mi niedawno, że interesa te miały związek z jego staraniem się o rękę Wandy.
— Coś mi tam plótł o tem, ale ty wiesz, że ja mu nigdy nie wierzę. Mówił o jakiejś pożyczce, którą ma otrzymać na Kruchówkę z kasy oszczędności, i to gotówką. Za tę gotówkę miał — oczywiście, gdyby jej nie przegrał w maczka — kupić papiery i temi papierami spłacić bank, a wszystko to razem miało zmniejszyć ciężary na Kruchówce, i tam dalej.
— Czy nie przypominasz sobie dokładnie, ile jest tych ciężarów?
— A dajże mi pokój, jakkolwiek nie wiele mam do czynienia, to przecież zawsze mogę sobie znaleść coś za-