Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

— Sądziłem... że p. Zgorzelski towarzyszył pani.
— A, p. Zgorzelski! Spotkałam go w lesie, koło karczemki; wracał z wizyty u państwa Rozumowskich i towarzyszył mi kawałek drogi, ale jak pan widzisz, wrócił do Kruchówki, bo jeszcze dziś wieczór odjeżdża do miasta. Obiecał wstąpić na herbatę do Rymiszowa.
Ani tartak parowy p. Zameckiego, ani panna Helena Grodecka nie przeszkodziły Wacławowi zrobić uwagi, że jak na wizytę u państwa hrabstwa Rozumowskich, p. Alfred wybrał się w sposób dość niezwykły. Wacław spostrzegł był między innemi dokładnie, że p. Alfred miał na sobie strój myśliwski z wysokiemi butami, i wiedział przy tem, że nie łączyła go z domem hrabstwa zażyłość, któraby usprawiedliwiała takie sans-façon kawalerskie. Wacław pamiętał oprócz tego, że odjeżdżając Zgorzelski, nie ukłonił się pani Zameckiej, a przed odjazdem wręczył jej ten papier, który miała w ręku. Wszystko to razem zastanowiło nieco naszego młodego człowieka, ale pomyślał sobie, że go to nic nie obchodzi, a zresztą, pani Zamecka przerwała jego refleksye, których, ma się rozumieć nie czynił głośno.
— Niechno pan potrzyma trochę Zulejkę, zsiądę, bo gorąco jest nieznośne. Poznasz pan zaraz jeszcze jednę cnotę tego poczciwego stworzenia: pójdzie za mną spokojnie, jak pies, i stanie kiedy jej każę.
Wacław pomógł pani Helenie zsiąść, uwiązać cugle do siodła, i podsunąć strzemię na puślisku, poczem Zulejka puszczona wolno, w istocie szła krok w krok za swoją panią, usprawiedliwiając położone w niej zaufanie. Wacławowi nie wypadało nic innego, jak tylko towarzyszyć pani Zameckiej w jej powrocie do zamku, i z nader melancholiczną miną przystąpił do tego aktu grzeczności. Rozmowa wszczęła się z natury rzeczy o nudach wiejskich, które pani Zamecka znajdowała okropnemi, po wyjeździe męża.
— Wyobraź pan sobie jedynem mojem towarzystwem jest zakochana panna. Czy pan uważałeś, że niema nic nudniejszego nad ludzi zakochanych?... Jakże?