Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/239

Ta strona została skorygowana.

Alfreda, jeździł zawsze o jakie sto kroków za państwem i nie był postacią dość zajmującą, by ktokolwiek chciał zastanawiać się, gdzie Dubyna podział się tym razem? Faktem jest tylko, że kiedy p. Tadeusz był w domu, p. Zamecka nie wyjeżdżała nigdy w towarzystwie p. Zgorzelskiego bez Dubyny i faktem jest, że właściwie nie mogła przewidzieć spotkania z p. Alfredem w lesie, bo list, który do niego pisała, tyczył się oczywiście składek na szpital w Korytnicy. A zresztą, czy nie była od tylu lat w otwartej wojnie z p. Zgorzelskim do tego stopnia, że p. Tadeusz stawać musiał nieraz po jego stronie?
Pani Helena zatrzymała Zulejkę, p. Alfred zwrócił kasztanka i oboje ruszyli stępem w stronę, z której on był nadjechał. Przez chwilę nie rzekli do siebie ani słowa; pan Zgorzelski miał zwykłą swoją minę, swobodną i obojętną, podczas gdy p. Zamecka mierzyła go wzrokiem badawczym i ostrym.
— Co zrobiłeś z Bergerem? — zapytała nakoniec.
— Jeszcze nic.
— Mój Boże, kiedyż to się już przynajmniej skończy! Mówiłam ci, że to się skończyć musi. Niepodobna mi żyć w tej ciągłej trwodze dla tej nędznej twojej sprawki. Czy masz ty sumienie narażać mnie na tyle niepokoju? Ale zabawna jestem! — dodała ze spazmatycznym śmiechem. — Z tobą mówić o sumieniu! Powiem ci co innego. Czy wiesz, że Karol wie o wszystkiem?
P. Alfred kiwnął obojętnie głową i odpowiedział znudzonym tonem:
— Wiem.
— Karol wie nawet więcej, niż ja wiedziałam. Czy ty oszalałeś, że ci przyszło na myśl dla wykupienia jednego wekslu od żyda, spieniężać drugi znowu z tym samym podrobionym podpisem Tadeusza! Nie masz nawet zręczności pospolitego zbrodniarza przy wszystkich swoich złych instynktach. Tysiąc razy na dzień przychodzi mi myśl zostawić cię twojemu losowi i nie mogę pojąć, dlaczegom tego już dawno nie zrobiła!