Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

stwem dla niej! Z tych dwudziestu tysięcy zaś, utworzymy cztery stypendya „imienia Heleny“ dla sierot takich, jak np. młody Roliński, albo... no, albo inne sieroty. Jakże, czy zgoda?
— Już ja widzę, że ty jesteś praktyczniejszy odemnie. Swoją drogą, gdybym miała tych dwadzieścia tysięcy...
— Dałabyś je Niepokalankom?
— Nie odpowiem ci na to pytanie, bo jestem „osobą złej wiary, i bez serca.“
— Helenko! Zkądże ta gorycz? Wszak nie powiedziałem jeszcze, że nie dam i dla Niepokalanek, jeżeli tego koniecznie będzie potrzeba! Przyznaj sama, że mamy dosyć klasztorów, i że trudno budować nowe na podstawie informacyj, zasiągniętych od Zgorzelskiego! Toż pojedziemy, zobaczymy, i zrobimy, co będzie w naszej mocy.
— Tak, pojedziemy i zobaczymy. Dobrej nocy, Tadziu.
— Co tobie jest, Helenko, jesteś okropnie bladą... co znaczy to niepojęte wzruszenie?
— Niepojęte, dla ciebie. Wszak chodzi tutaj o moją matkę, nie o twoją! Nic dziwnego, że nie mogę zdobyć się na tyle flegmy i zimna, co ty!
Pani Helena stała u drzwi, i mówiła te słowa z ręką na klamce, odwrócona ku panu Tadeuszowi, który w istocie siedział dotychczas bardzo flegmatycznie w swoim fotelu, i miał minę dobroduszną wprawdzie, ale na pozór obojętną, podczas gdy ona drżała na całem ciele i miała wzrok tak roziskrzony jak wówczas, gdy go się przestraszył pan Alfred. Była to od ośmiu lat pierwsza scena małżeńska w domu państwa Zameckich. Nie byłoby do niej przyszło, gdyby pani Helena nie była zamierzyła bądź co bądź dostać od męża sumę, potrzebną na cel, jak nam wiadomo, mniej pobożny od Niepokalanek. I gdyby okoliczności nie były tak naglącemi, pani Helena byłaby niewątpliwie umiała nakłonić Tadeusza do spełnienia swoich życzeń. Ale najzręczniejszy dyplomata pod presyą przykrego zbiegu okoliczności traci zwykłą swoją zimną krew i przytomność