Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/291

Ta strona została skorygowana.

Ocknęła się. Tak jest, Wacław żądał faktów. Helenka zaczęła zestawiać falkta.
Faktem było, że p. Zgorzelski w aptece, bez wiedzy właściciela, przywłaszczył sobie kawałek trucizny, zwanej sinkiem potasu.
Faktem było dalej, że p. Zgorzelski wręczył pani Zameckiej małą paczkę, owiniętą w papier, po którą ona wyszła na ganek, którą odbierała w chwili, gdy oboje mogli przypuszczać, że nikt ich nie widzi i której p. Zgorzelski nie pozwolił jej rozwijać.
Faktem było, że pani Zamecka wspominała o lekach homeopatycznych, jakoby przywiezionych jej przez pana Alfreda, podczas gdy w aptece, w której Helenka, Frania i Adelcia zastały p. Zgorzelskiego, nie sprzedawano leków homeopatycznych.
Faktem nakoniec było, że opowiadanie p. Zameckiego o tragicznym wypadku w jego rodzie, który dał powód do baśni ludowej o widmach, pokutujących w zamku rymiszowskim, wywarło na p. Zameckiej wrażenie niepodobne do opisania i którego powodem, ze względu na dzień biały, nie mogła być zabobonna trwoga.
Helenka poprzedziła te fakta krótkim wstępem, zawierającym rodzaj apologii; tłumaczyła się niepojętym, dziwnym, a nadzwyczaj silnym niepokojem, który ją trapił, a adresując list do ciotki, nie omieszkała dodać, że osoba pani Zameckiej była jej z góry niesympatyczną i że brak tej sympatyi wzmógł się w skutek chłodnego przyjęcia, jakiego doznała z jej strony, co wszystko mogło wpłynąć na powstanie dziwacznych i potwornych domysłów, które wysnuła z przyoczonego tu szeregu faktów. Wyliczywszy je i wyszczególniwszy, prosiła ciotkę, ażeby je rozważyła swoim dojrzalszym rozsądkiem i w razie, gdyby jej się to wszystko wydało tak błahem i tak niedorzecznem, jak się prawdopodobnie okaże, zaklinała ją, aby zniszczyła ten list i nie wspominała o nim nigdy i nikomu. W przeciwnym razie, t. j. gdyby ciotka przypuszczała, iż Helena nie spisała samych nonsensów,