Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/296

Ta strona została skorygowana.

kołatanie do drzwi. W najgorszym humorze wstał konsyliarz i otworzywszy drzwi, ujrzał w nich p. Skryptowicza. Gdyby doktor był mniej sennym i złym, byłby spostrzegł wielką zmianę w twarzy p. Karola. Ani trochę zwykłego w niej, satyrycznego wyrazu, ani żadnej innej rzeczy, właściwej p. Karolowi. Mina niezmiernie seryo i zafrasowana, gorączkowy jakiś pośpiech w ruchach, oto objawy tej zmiany, o której mówię.
— Przepraszam, że zbudziłem tak rano, ale zaledwie mogłem doczekać się i tej godziny.... obawiałem się, by konsyliarz nie odjechał, a interes jest nagłej i nadzwyczajnej wagi.
— To chyba uciekła?
— Nie, nie chodzi tu o moją ciotkę. Czy konsyliarz czujesz się zupełnie rozbudzonym, i w stanie zajmowania się sprawą, wymagającą całego natężenia myśli.
— Hm.... przyznam się, że wolałbym spać jeszcze, ale ponieważ przypuszczam, że nie budziłbyś pan mnie dla drobnostki......
— Dla drobnostki! idzie tu o życie najlepszego naszego wspólnego przyjaciela.
— Na miłość Boga! Czy otrzymałeś pan może jaki telegram? Czy Zamecki nie zapadł gorzej? — wołał doktor, niezmiernie poruszony i zrywając się z łóżka, w które się był położył napowrót.
— Nie. Przywiozłeś pan wczoraj list od Helenki Grodeckiej do mojej żony. Cały dzień byłem zajęty po za domem. Gdy wróciłem w nocy, żona dopiero wręczyła mi to pismo. Czytaj pan.
Doktor przebiegł list szybko, potem przeczytał go drugi raz uważniej, potem namyślił się nieco i znowu począł odczytywać pojedyncze ustępy, a nakoniec, zwracając pismo p. Skryptowiczowi, zawołał:
— Ależ, panie Karolu! To nonsens oczywisty! To nie trzyma się jedno drugiego! Nie mogę pojąć, jakim sposobem człowiek tak racyonalny jak pan mógł na chwilę wi-