Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/311

Ta strona została skorygowana.

myśl tę powzięłam. Teraz nie czuję jej ani śladu, zwłaszcza jeżeli przebiegnę myślą cały mój plan i przekonam się, jak się wszystko dobrze ułożyło. Obecnie już tylko twoją jest rzeczą wykonać dokładnie to, co ci poleciłam. O czemże dumasz znowu?
— Myślę, czy odór lub smak tej trucizny nie zwróci na siebie uwagi Zameckiego. To mogłoby zwichnąć cały twój plan, i.... na wszelki wypadek.... byłoby lepiej.... gdybyś korzystając z jego nieobecności... wzięła teraz z jego ogniotrwałej kasy te pieniądze, które są potrzebne dla Dornbuscha!
— Zawsze ten sam! Mówiłam ci już, że tego nigdy nie zrobię. Zresztą Zamecki wie z pewnością dobrze, ile ma pieniędzy w domu, a klucze od kas nosi przy sobie. Co się tyczy twojej obawy, to cyankalium ma w istocie silny odór gorzkich migdałów, ale ta śliwowica, którą pijacie przy czarnej kawie, ma także odór podobny. Zresztą pomyślałam i o tem. Odebrałam dziś rano mydło z pod dozoru klucznicy, pod pozorem, że wydaje go za wiele. Jutro rano każę myć werandę, i przez pomyłkę, dam słudze mydło toaletowe, bardzo mocno naperfumowane. Będzie tam więc z góry tyle odoru gorzkich migdałów, że nikt nie spostrzeże, czy go jest trochę mniej, czy więcej. Ale zostaw mię teraz, i idź odszukać Wandę, a staraj się być panem siebie. Zamecki będzie się mnie pytał, czy dałeś odpowiedź na jego propozycyę. Powiem mu, że jedziesz jutro wieczór do miasta, dla skończenia interesu z kasą oszczędności. Idź!
P. Alfred wyszedł i przebywszy kilka pokojów próżnych, odszukał kogoś ze służby i spytał, gdzie są panny? Obydwie były w ogrodzie, ale nie razem. Niedaleko werandy p. Alfred spostrzegł Helenkę, która siedziała na ławeczce z książką w ręku, i spojrzawszy na niego, odwróciła oczy z dziwnym wyrazem obawy i wstrętu. Nie uważał na to i poszedł dalej, szukając Wandy. Helenka wpatrzyła się znowu w swoją książkę, od pół godziny otwartą na tej samej stronicy. Ale nie siedziała ona od pół godziny na tem samem miejscu. Po odjeździe pana Tadeusza, po