Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/321

Ta strona została skorygowana.

łyżeczek, kryształowych miseczek i szklanek, karafkę z wodą i ogromny, a bardzo pod pewnym względem podejrzany słój, który, jak się później pokazało, zawierał konfitury ze skórek pomarańczowych, smażone na miodzie.
— Pan konsyliarz musi znać starą Horpynę Nakoneczną, która mieszka w chacie dworskiej w Rymiszowie, zaraz pod zamkiem?
— No, jakby miał nie znać — wtrąciła pani konsyliarzowa. — Taki konsyliarz, jak mój mąż, to on musi znać wszystko!
— Otóż biedna kobieta chorą jest mocno, i prosiłabym, ażeby pan konsyliarz ją odwiedził, i kazał jej dać z apteki, co będzie potrzeba, rozumie się, wszystko na mój rachunek.
— Zaraz, zaraz idę! — zawołał p. Feiles z entuzyazmem.
— Mój mąż, konsyliarz, on zaraz idzie! — potwierdziła pani Feilesowa.
— To biedna stara kobieta, ona bardzo słaba, ja wiem — mówił p. Feiles. — Ona ma... jak mam to powiedzieć pani hrabinie? To się nazywa die Fettsucht; to jest tak, jak ktoś jest bardzo tłusty, a potem jeszcze więcej bardzo tłusty, a potem jeszcze więcej i jeszcze więcej, aż on umrze....
— Ależ ona taka chuda jak szkielet! Sądziłam, że ma suchoty.
— Już niech mnie pani hrabina wierzy, ja ot wiem, ja to wiem najlepiej — odparł Eskulap przymrużając oczy i robiąc ręką giest w powietrzu. — Takim starym babom, to im nie trzeba nigdy wierzyć!
— Już niech mu pani hrabina wierzy, on to wie najlepiej! Mój mąż... on konsyliarz! Takim starym babom, to ich nie potrzeba nawet słuchać, co oni gadają!
— Doktor Chimerski leczył ją dłuższy czas, ale bez skutku, bez najmniejszego skutku — zauważyła pani Zamecka.
— Ja pani hrabinie powiem — rozpoczął uroczyście p.