Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/322

Ta strona została skorygowana.

Feiles, i pochyliwszy głowę na piersi, zamrużył oczy, jak kogut, kiedy pieje, a pragnie dać poznać kurom, że umie to na pamięć. — Ja pani hrabinie powiem! Te młode doktory, to oni... nu, to oni nic nie wiedzą.
— To bardzo smutne dla mnie zapewnienie, panie konsyliarzu. Chimerski, jak pan wiesz, leczy mego męża, który w nim pokłada ufność bezwzględną. I cóż z tego? Leczenie trwa już kilka lat — (westchnienie) — a memu biednemu mężowi — (westchnienie) — (westchnienie) — coraz gorzej! Od kilku dni jest nawet — (otarcie łzy chustką) — bardzo chory!
— Ja wiem, że pan hrabia jest niebezpieczny, ja to mówiłem naprzód, nieprawda, żono?
— On to mówił naprzód, niech jemu pani hrabina wierzy, on konsyliarz — potwierdziła pani Feilesowa, która załamywała ręce w miarę jak mnożyły się westchnienia pani Heleny.
— On jest bardzo, bardzo chory! — powtarzała pani Zamecka, z wyraźnym już teraz płaczem. Pani Feilesowa spojrzała na pannę Babetę, a panna Babeta na nią, i ubolewające: ach! — prawdopodobnie szczere, wyrwało im się z piersi. Pani Helena głosem przerywanym od łkania opowiadała dalej, że mąż jej zemdlał od wczoraj kilkadziesiąt razy, i opowiadanie to pod względem obrazowości i szczegółów tak dalece nie zostawiało nic do życzenia, że pani Feilesowa i panna Babeta były już tylko dwoma posągami przerażenia i smutku. Uczucia te były z pewnością prawdziwe, pomimo to, że wyraz ich był przesadzony; najpierw bowiem p. Zamecki nie zrobił im nigdy nic złego i nie miały powodu źle mu życzyć, a potem, współczucie dla chorych jest jedną z wybitnych stron charakteru żydowskiego, i objawia się nawet w indywiduach najbardziej przesiąkniętych tym agresyjnym egoizmem, który zarzucają żydom.
— Ja to znam dobrze — zapewniał p. Feiles. — Ja wiem, co jest panu hrabiemu. Pan hrabia ma „hemorosis pulmonica acutissima“. — Jest to wyraz nieznany w żadnej ter-