Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/328

Ta strona została skorygowana.

było danem pójść za pierwszym popędem serca. Czy nie pragnęłabyś tego szczęścia dla Helenki?
Milczenie coraz mroźniejsze.
— Zapytanie moje było przedwczesne — pomyślał p. Tadeusz. — Nie zdała sobie jeszcze sprawy z położenia, nie oswoiła się z niem. Potrzeba na to pewnego czasu, bo położenie to jest bardzo niezwykłe i ma swoje strony bardzo przykre. Póki sama nie zrobi pierwszego kroku, będę z nią mówił o Helence, jak gdyby jej los mnie tylko bliżej obchodził. Jakżebym rad był dośledzić u niej pierwszych objawów uczucia macierzyńskiego! Jaka to walka teraz odbywać się musi w jej sercu! Biedna kobieta!
Było to tylko dalszym ciągiem tych myśli, jeżeli p. Tadeusz, znalazłszy się na werandzie, gdzie panował już zmrok zupełny, objął ramieniem kibić żony i szukał ust jej ustami swojemi. Każda kobieta z kobiecem sercem byłaby zrozumiała znaczenie tych pieszczot, byłaby wybuchła płaczem, i albo byłaby mu upadła do nóg, albo przynajmniej byłaby uciekła na razie z jego oczu. Pani Helena została obojętną — oddała mu pocałunek tak naiwnie, jak gdyby w jego pocałunku nie było nic, czegoby się domyśleć mogła, tak zimno, tak spokojnie, jak zawsze. Przy herbacie była nadzwyczaj milczącą. P. Alfred był ciągle roztargnionym i pomięszanym. Helenka z uwagą i źle ukrytym niepokojem spoglądała to na niego, to na nią. P. Tadeusz czuł, że jakiś niezwykły chłód zapanował w jego domu, ale przyczyny jego tłumaczył sobie po swojemu. Nakoniec p. Alfred pożegnał się i pojechał, i wszyscy udali się na spoczynek.
Helenka znużona bezsennością poprzedniej nocy i następstwem tejże, bolem głowy, usnęła wkrótce. Jak zwykle w takich warunkach, trapiły ją sny przykre, z których zbudził ją stuk w pokoju. Była to Kseńka, która przybiegła do jej łóżka, i cała drżąca tuliła się do niej. Na dziedzińcu zamkowym jeden z psów łańcuchowych wył przeraźliwie, w ogrodzie odzywały się sowy. Niemiłe te głosy, dziwne cienie, które ścieliły się po wysokich ścianach po-