Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/330

Ta strona została skorygowana.

jaką nic nieznaczącą prośbę, lub coś podobnego. Wreszcie otworzył go i dowiedział się, że Helenka życzy sobie mówić z nim sam na sam, i to jak najwcześniej, przed południem; że go będzie oczekiwała w ulicy lipowej, wiodącej z plebanii do zamku. Na pół szalony od wrażenia, jakie na nim sprawiła ta niespodzianka, usiłował nadaremnie domyślić się, co mogło być powodem żądania Helenki — o czem chce z nim mówić, i co jemu wypadnie powiedzieć w tym lub owym wypadku? Nieraz później gniewał się sam na siebie za niejednę myśl, która mu w tej chwili do głowy przyszła. Nakoniec powiedział sobie, że zamiast gubić się w domysłach, lepiej będzie pójść i dowiedzieć się, o co chodzi. To było pewnem, że rzecz musiała być wielkiej wagi, jeżeli Helenka zdecydowała się na krok podobny. Wyszedł więc i w ulicy lipowej spotkał Helenkę, która przechadzała się tam już od pewnego czasu.
Początek rozmowy, jak zwykle między zakochanymi, był tem powszedniejszym, im mniej powszednią była sposobność, która ich sprowadziła razem. Helenka przepraszała, że go trudziła tak wcześnie; Wacław zaręczał, że jest na jej usługi, i że czeka jej rozkazów.
— Powiesz pan może, żem oszalała — rzekła nakoniec Helenka — ale gdybym nie potrzebowała rady, nie wspominałabym nikomu o tem, co chcę panu powiedzieć. Zresztą, wolę narazić się na wszystkie inne zarzuty, niż na ten jeden, żem nie zrobiła, com powinna, gdy chodziło o życie kochanej osoby.
Po tym wstępie, Helenka powtórzyła mu wszystko, co pisała już pani Skryptowiczowej, i dodała do tego swoje spostrzeżenia wczorajsze. Wacław słuchał jej opowiadania z natężoną uwagą. Gdy skończyła, zamyślił się przez chwilę, i nagle zawołał:
— Ach, przypominam sobie teraz, i rozumiem!
To co sobie przypominał i co rozumiał teraz Wacław, było po prostu owem zagadkowem pożgnaniem między panią Zamecką a panem Zgorzelskim, które widział raz zdaleka, i na które nie zwracał uwagi. Scenie tej, drobnej na pozór,