Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/338

Ta strona została skorygowana.

— Pali się, proszę pana — przemówił. — Gumno się pali!
— Tadeuszu! Tadeuszu! — krzyknęła pani Helena, i wraz z wszystkimi obecnymi rzuciła się ku niemu. P. Zamecki powstał był z miejsca, chwycił się ręką za serce, wywrócił oczy w słup i upadł bez przytomności.
Niepodobna opisać zamięszania, które powstało. Nikt nie myślał o pożarze, o którym doniósł Andrzej, wszyscy usiłowali cucić bezprzytomnego. Pani Helena była prawie bezprzytomną. Przeniesiono p. Zameckiego do salonu i złożono go na kanapie, ona klęczała przy nim, z twarzą przyłożoną do jego piersi, i trzymając jego rękę w swojej. Od czasu do czasu wołała rozpaczliwie, że nie może spostrzedz ani oddechu, ani pulsu. Tymczasem konie, naprędce zaprzężone, pędziły po dr. Feilesa, a ks. Chyżycki, przerażony całym wypadkiem, biegł do domu wśród burzy i ulewy, która się była rozszalała. Staruszek pomimo, a raczej właśnie dlatego, że nie lubił bigoteryj, całem sercem lgnął do swojej wiary i chciał konającemu nieść pociechę, której ona udziela. Helenka blada, bez głosu, bez łez, stała z załamanemi rękoma opodal od pani Zameckiej. P. Alfred nie miał odwagi ruszyć się z werandy. W mig pojawił się dr. Feiles. Pomacał puls, przyłożył ucho do serca, kazał przynieść zwierciadło i przytknął je do ust chorego, poczem potrząsł głową i oświadczył poważnie:
— Tu już nie potrzeba ani doktora, ani księdza. To jest ein Herzschlag. Ja to zawsze mówiłem, ja to wiem najlepiej. Te młode doktory, te młode doktory!
Helenka ocknęła się w tej chwili ze swego odurzenia, i z łkaniem rzuciła się do nóg p. Feilesowi, całując go po rękach i zaklinając, ażeby ratował jej ojca, jej dobrodzieja. Wacławowi pękało serce, a w umyśle jego toczyła się walka, czy ma naprowadzić lekarza na trop strasznych domysłów Helenki. Nakoniec zdecydował się wziąć go na stronę i zapytać, czy nie uważałby za stosowne użyć emetyku i zimnych okładów na głowę. Wacław nie miał wyobrażenia o zupełnym braku wiedzy u p. Feilesa, gdy więc