mogła ulewa, ale na wieść o śmierci pana, co żyło spieszyło do zamku, i głośny płacz rozlegał się wkoło.
— Ci ludzie nie są tak źli, jak sądziłem — rzekł dr. Chimerski. — Ale otóż jest młody Roliński i pańska wychowanka.
— Czy nie mogliście przeszkodzić temu — zawołał p. Karol głosem pełnym wyrzutu, wyskakując z wózka i zwracając się do Wacława i Helenki.
— Teraz nie czas robić wyrzuty, panie Karolu — przerwał mu dr. Chimerski — spieszmy, spieszmy, może jeszcze nie wszystko stracone!
Z temi słowami, p. Skryprowicz, doktor, Wacław i Helenka przebiegli zamek i wkrótce znaleźli się w pokoju, z którego przed chwilą pani Zamecka kazała wyjść Helence. Drzwi do sypialni p. Tadeusza były otwarte. Doktor chciał rzucić się ku nim, gdy nagle rozległ się śmiech spazmatyczny, i w drzwiach tych pojawiła się pani Helena. Krok jej był chwiejny, oczy obłąkane, włos w nieładzie, w ręku trzymała klucze od kasy ogniotrwałej i śmiała się dalej, dziko, okropnie, potrząsając swoją zdobyczą i tocząc wkoło wzrok, w którym widać było aż nadto wyraźnie, że nie poznawała nikogo. Nie mówiła ani słowa, ale lekarzowi wystarczył jeden rzut oka, ażeby w danych okolicznościach osądzić, co się stało?
Co się stało? Pani Helena przystąpiła była do otomanki, na której męża jej złożono. Przeszukała jego kieszenie, i w jednej z nich znalazła klucze. Przez cały ten czas nie straciła ani na moment swojej zimnej krwi i swojego piekielnego spokoju. Naraz, gdy już miała odejść, p. Tadeusz westchnął głęboko i obrócił się na bok. Drgnęła, i zakryła oczy rękoma. Tak stała przez chwilę, nim zapanowała znowu nad sobą o tyle, że mogła nachylić się ku niemu. Zmysły nie myliły jej — oddychał — żył! Gdy się podniosła, żyła i ona, ale jeszcze tylko ciałem należała do żyjących. Siły jej, natężone od dłuższego czasu w sposób prawie nadludzki, nie zniosły tego uderzenia. Była obłąkaną....
Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/341
Ta strona została skorygowana.