Strona:Jan Lam - Idealisci.djvu/348

Ta strona została skorygowana.

Niechaj ucieka. I... bądź tak dobrym, Karolu, daj mu to na drogę, ale nie mów o nim więcej.
Był to banknot na znaczną sumę, bez której p. Alfred nie mógłby był uciec daleko. P. Karol wyłuszczył mu potrzebę ucieczki tak dobitnie, że od tej pory nie słyszano o nim więcej w tych stronach.
Nad ranem, przyszła najpierw dziwaczna wiadomość, że budnikowi kolei żelaznej, przerzynającej lasy pana Zameckiego, pojawił się w nocy duch, w chwili gdy zwiedzał przestrzeń szyn, poruczoną jego opiece. Była to postać w bieli, która według twierdzeń budnika, potrząsała łańcuchami i jęczała okropnie. Przeszła przez szyny i znikła w lesie. W pół godziny później, pobereżnik (borowy) przybył i dał znać, że pani hrabina jest u niego w chacie, ale niech ręka boska broni, jak wygląda i co mówi. Dr Chimerski udał się tam natychmiast, w towarzystwie sług pani Zameckiej. Było aż nadto widocznem, że obłąkana przepędziła noc w lesie, póki jej nie spostrzegła żona pobereżnika, i upadającą na siłach nie przyprowadziła do swojej chaty. Ubogie to było schronienie, ale nie tak ubogie i smutne jak chata Pyłypychy w Gródeczku, w której Helenka przepędziła dziecięce swoje lata. Chora była w malignie i według twierdzenia dra Chimerskiego nie mogła żyć długo. O przewiezieniu jej do zamku nie mogło być mowy, chata leżała bowiem wśród nieprzystępnych bezdroży, a cierpienia fizyczne obłąkanej, do których przyłączył się był ostry reumatyzm w skutek zziębnięcia i błądzenia wśród ulewy, były okropne. Umarła nazajutrz, spowiadając się w gorączce ze swoich czynów. Prości ludzie, którzy ją otaczali, oniemieli z przerażenia, doktor i ksiądz nie mogli wspomnieć bez dreszczu o scenach, których byli świadkami.
Pan Tadeusz wyjechał nazajutrz po zdarzeniach, opowiedzianych w tym rozdziale naszej powieści, wraz z panem Karolem, Helenką, i panną Wandą. Ale nim odjechał, miał krótką rozmowę z Wacławem, w cztery oczy.
— Pan kochasz Helenkę, czy tak?