Krystyn Gozdawa w głośny róg uderza,
Goworek wici szle po okolicy;
Ognie znak dają, hasło się rozszerza:
Z krakowskiej ziemi ciągną ochotnicy;
Po wszej krainie synów Kazimierza,
Po brzegach Wisły, po brzegach Pilicy,
W zamkach i dworach szlachta na koń siada
I ostre kosy gotuje gromada.
Oto wieść którą u murów Lublina
Odebrał Roman: Z tąd pospiech pochodu;
Pragnął albowiem, nim obok Krystyna
Liczniej się zbierze zbrojny tłum narodu,
Stanąć, gdzie Wisły ciągnie się dolina
I ubiedz bramy Leszkowego grodu.
Szybko Ruś zdąża, a sam kniaź na przedzie
Halickie pułki pod Zawichost wiedzie.
Tam kędy brzegi gęsty bór okrywa
I z jasną córą zatatrzańskich śniegów
Powolnym biegiem kręty San się spływa.
Na czele tłumnych i zbrojnych szeregów
Szeroką Wisłę kniaź Roman przebywa.
Spłoszone ptactwo nieznajomych brzegów
Z gęstych zarośli zrywa się chmurami,
Z wrzaskiem i z gwarem krąży nad pułkami.
Za wodą hufce o wieczornym chłodzie
Stanęły, spocząć przed jutrzejszym znojem
Po całodziennym dzisiejszym pochodzie.
U stóp ich Wisła drzémie w łożu swojem;
Strona:Jan Lam - Zawichost.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
— 22 —