Strona:Jan Maurycy Kamiński - O prostytucji.djvu/125

Ta strona została przepisana.

ale jaki los czeka wychodzącą z takiego zakładu pannę bez opieki i majątku? Życie powszednie nie zadawala jéj, sfera w któréj się obraca jest dla niéj nieznośną, cały świat jéj nie rozumie, bo nie daje jéj tego o czem sobie marzyła w dniach rekracji, o czem rozmawiała z bogatszemi koleżankami. Czuje potrzebę blasku i ruchu, lecz nie rozumie natury tych motorów: blaskiem u niéj błyszczenie, a ruchem miłosna awantura. I zyskuje jedno i drugie za cenę swéj młodości z dobroczynnéj ręki jakiego starego rozpustnika. A przecież z téj kobiety mogła być dobra żona i matka. Gdyby zamiast męczenia pamięci plątaniną Babelu dano jéj w sposób przystępny poznać prawdy ekonomiji wykazujące podział i obowiązek pracy, gdyby zamiast śmiesznych wzorów przesady i sztywności dano jéj poznać smak naturalnéj prawdy, gdyby jéj rozum skierowano do pojęcia obowiązku, a poezję serca do poczucia potrzeby poświęceń, byłaby cichą pożyteczną pracowniczką, a w danéj chwili bohaterką, dziś jest prostytutką.





Społeczeństwo ma interes i obowiązek użycia środków zapobiegających wytwarzaniu się prostytucji, jak również musi za pomocą właściwego organu, kontrolować złe istniejące, lecz co ma począć z jednostkami, które wszedłszy na drogę zepsucia i hańby, chciałyby się z niéj wycofać? Możeż obojętnie patrzyć na nieszczęśliwe szamocące się w przepaści w którą upadły, albo raczéj w którą je wepchnięto, odmawiając przebaczenia i ratunku żałującym i chcącym się poprawić? Nie, zai-