go budżetu nie przyjąłby zaprosin na gorącą herbatę? I kto mówi o demoralizacji? Oto ten sam jegomość, który z niej korzysta, lub co częściej, którému z niej nie udaje się korzystać i te same skromne panie płacące po 15 kop. za haftowanie negliżów, w których niekiedy odbierają wizyty niezbyt platonicznych wielbicieli. Słuchając nieraz zdań nacechowanych niewyrozumiałą surowością, przychodzi na myśl piosnka Wieniarskiego[1]:
Hardo w górę wznoszą czoła nasze piękne panie,
Że cnotliwe, bo dokoła sto ócz patrzy na nie.
Strzedz sieroty nie ma komu, bo biedna, bo biedna,
Bo na świecie, jak i w domu jedna, sama jedna!
Biedna, często samotna, bez opieki, zwalczać musi pokusy z męztwem i wytrwałością godną podziwienia; a jeśli kto zarzuci, że autor Szwaczki Warszawskiej zidealizował swą bohaterkę, odpowiemy cyfrą: na 100 prostytutek mamy tylko 4 ex-szwaczki.
Cyfra tak stosunkowo mała przekonywa nas, że bieda potrafi się jeszcze oprzeć zepsuciu, byleby tylko miała jakiekolwiek poparcie moralne, czy to w żyjącej rodzinie, czy w jéj uczciwem wspomnieniu, czy wreszcie w otoczeniu ludzi dobrej woli. Niestety! nie zawsze to znajduje. Brak oświaty, spodlenie się pewnych klass społecznych, sprawiają nieraz, że sami rodzice sprzedają swe córki rozpuście. Autorzy studjujący prostytucję przytaczają wiele autentycznych przykładów takiego handlu we Francji, w Anglji, Włoszech, a nawet w mniéj proletarjatem obarczonej Rossji. U nas w Warszawie, widzieliśmy także podobne wypadki.
Niekiedy całe rodziny oddają się prostytucji. Parent Duchatel powiada, iż w posiadanych przez siebie
- ↑ Ze znanéj komedji p. t. Szwaczka Warszawska.