Strona:Jan Perłowski - Legenda o Bożem Narodzeniu.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.

od której zadrżały serca, poczuły bowiem że to światłośc wiekuista. Więc tłum cały, bez niczyjego rozkazu, wzniósł chórem ogromną pieśń, radosną kolędę, a taka była boskośc tej pieśni, że choć spiewali w różnych językach, to przecie wszystkie głosy zlewały się w jedno i grzmiały jak organy podczas ofiarowania. W żłobku leżał Chrystus-Dziecko, wsparty o ramię Przenajświętszej Panny, a nad główką Jego unosił się blask podobny do tych kręgów złocistych, co migocą przy słońcu po fali jeziora. U boków żłobka stali aniołowie w śnieżystych szatach, a skrzydła ich raziły jasnością, jak w czasie żniw białe obłoki na lsniącem niebie. Tuż klęczał Sty Józef w purpurowym płaszczu i ręce trzymał nabożnie na piersi, zupełnie jak na obrazie w sandomierskim katedralnym kościele.
Pierwsi podeszli trzej królowie, Kacper, Melchior i Baltazar, i nachylali głęboko kwieciste turbany i klękali na ziemię z wielką wspaniałością, aby całować nóżkę Dzieciątka Jezus. Poczem składali dary: trzos pękaty złotych cekinów i dwie drogie puszki, pełne kadzideł i mirry. Chrystus Pan uśmiechał się do nich miłościwie i błogosławił drobną rączyną, ale ofiary nie przyjął.
«Zabierzcie dary, mówił z dobrocią, bogactwa Moje są nie z tego swiata. A to czem tak godnie uczciliście Moje Narodziny, niech się pleni obficie na ziemi waszej, dla was i dla wszystkich waszych potomków.»
Tak mówił Chrystus, aby sprawdzało się do końca wieków, że Bóg zwraca ludziom z nawiązkiem to co Mu oni dają z czystego serca. I dlatego aż po dziś dzień dużo jest złota i wonności w muzułmańskich krajach, w Turcyi, na górach Libanu i w dalekiej Arabii.
Po bogobojnych królach zbliżali się inni. Książęta murzyńscy nieśli wielkie kły słonia, a białka ich oczów świeciły jak ta kośc słoniowa. Szli i hanowie perscy i dźwigali złotolite makaty, szli kupcy z wysp indyjskich i składali perły drogocenne. Moskal trzymał oburącz błamy gronostajów i soboli, a Włoch przedstawił obraz bardzo piękny, z wyobrażeniem Zwiastowania Najświętszej Panny. Stawili się i Holender i Francuz i Niemiec przemyślny, każdy pragnął darować pracę rąk swoich, każdemu Chrystus łaskawie błogosławił, lecz wszystkim dawał z kolei tę samą odpowiedź.